Dorastanie dzieci to okropna sprawa. Najpierw patrzysz na maleństwo, nosisz, bujasz, śpiewasz. Czekasz na pierwszy uśmiech, na pierwszy ząbek, słowo, pierwsze kroki. Potem są pierwsze wypadki (złamana ręką w wieku 18 mscy), pierwsza miłość (motor), pierwsze pytania (co to być?) i siedzisz i rozpaczasz jak to szybko minęło. Kiedy? Gdzie? Jakim cudem? Biorąc pod uwagę to tempo, boję się kłaść spać, bo jak rano wstanę, okaże się, że moje dziecko jest na studiach! A taka byłam dumna, jak smoczka zgodził się oddać (nie bez walki, ale mama górą), jak pieluchy poszły fuj i precz (nie bez walki, ale mama znowu górą). A teraz siedzę, dumam, i sobie myślę jaka głupia matka, cieszy się z sukcesów młodzienica, a za chwilę rozpacza. Dwa lata i trzy miesiące a dla mnie już całe życie.